Nawigacja

Aktualności Organic Village

Z cyklu #kącikmariny: Sztuka pakowania

 

„W życiu zawsze coś się zdarza po raz pierwszy” – powiedziała, próbując mnie pocieszyć, moja koleżanka z Indii, Mona. Niezbyt skutecznie – miałam siedemnaście lat, a mój pierwszy chłopak powiedział, że mnie nie kocha. Nawet obraziłam się na nią: ja tak okropnie cierpię, jak jeszcze nikt na świecie nie cierpiał, a ona mówi, że tak bywa.
Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że miłość może się skończyć, jak lody w pudełku. I że może mieć inny smak niż smak lodów. Ale tę prostą prawdę, że zawsze coś nowego czeka za zakrętem – zapamiętałam na całe życie. 
Dla Organic Village pisuję artykuły już od jakiegoś czasu. Ale w zeszłym tygodniu zdobyłam zupełnie nowe doświadczenie. 
Wiecie na pewno, że Organic importuje organiczne warzywa i owoce z różnych krajów. Akurat tego samego dnia, kiedy byłam w firmie, przyszła świeża dostawa. Towaru było sporo, Brydżyt Bordo poprosiła mnie o pomoc w pakowaniu owoców i warzyw do rozwiezienia. Brydżyt Bordo – to nasza Monika, która świetnie pakuje towar i jest naprawdę podobna do słynnej francuskiej aktorki. Wspaniała grzywa złotych włosów, cudny uśmiech. Poza tym – na pewno francuska Brydżyt nie ma takich zdolności do pakowania, jak nasza Monika-Brydżyt.
Byłam bardzo dumna, że dostałam taką propozycję. Poprzednio, kiedy oferowałam swoją pomoc, Olga, odpowiadająca u nas za dostawę warzyw i owoców, najpierw się zgodziła. Ale po tym, kiedy po raz kolejny musiała wytłumaczyć mi, co i jak musi być napisane na etykiecie, bardzo delikatnie, ale twardo powiedziała: „Wiesz co, kochanie, następnym razem spróbujesz”. W tym zadaniu zawierała się cała Olga – miękkość i twardość, połączone w dziwny sposób. I zachwycająca mnie pasja, z którą, tak mi się wydaje, wszystko robi.
Tym razem moja pomoc była potrzebna. Chociaż dopiero za dziesiątym razem w końcu zapamiętałam, gdzie są zwykłe banany, a gdzie Demetry, gdzie czerwone pomarańcze, a gdzie hiszpańskie Navele, byłam szczęśliwa i dumna. Przecież tak sprawnie – tak mi się wydawało – szybko i pięknie pakuję owoce i warzywa!
Brałam w ręce małego brokuła, przypominającego drzewko, i podziwiałam – jaki doskonały kształt! Potem ostrożnie wyciągałam pietruszkę. W życiu nie widziałam takiej pietruszki – to był piękny bukiet kwiatów, kropelki wody podobne do kryształków przelewały się po liściach. Pietruszka przywoływała lato, słonce i coś jeszcze. Gdyby zorganizowano konkurs piękności pietruszek, to ta włoska pietruszka na pewno dostałaby koronę miss. 
Byłam bardzo zadowolona z siebie – po raz pierwszy pakuję i tak dobrze mi idzie! Przyjdę do domu i opowiem mężowi, że nic mi nie spadło, jak on by z pewnością przewidywał. Ostatnio, kiedy stłukłam kolejny talerzyk, ciężko westchnął i powiedział: „Chyba w kuchni trzeba zrobić gumową podłogę, żeby talerzyki i kubki się od niej odbijały i wracały do twojej ręki”.
A w tym pakowaniu wszystko mi się udawało! Może mam talent do pakowania owoców?… Ale z drugiej strony – jak przykro! Przypadkiem zaczynasz się czymś zajmować i okazuje się, że robisz to świetnie. Ile jeszcze jest na świecie takich zajęć, które czekają na ciebie, a ty nic o nich nie wiesz? Może nie jestem stworzona do dziennikarstwa? Zobaczcie, jak pięknie pakuję! 
Moje filozoficzne rozmyślania przerwał miękko-twardy głos Olgi: „Kto pakował pietruszkę? Dlaczego tyle jej zostało?! Nie miało zostać!”.
Pewna siebie twardo i spokojnie popatrzyłam na Olgę. I nagle do mnie dotarło: to przecież ja pakowałam pietruszkę! Pochyliłam głowę i zaczęłam gorączkowo sobie przypominać: ile tej pietruszki ja, świeżo objawiony mistrz pakowania, włożyłam w paczkę? Czy mogłam zrobić pomyłkę? Ale jak? Przecież to niemożliwie! Chciałam po prostu się schować w pudełko z tą pietruszką – tak mi było wstyd. 
Monika-Brydżyt patrzyła na mnie ze swoim cudnym uśmiechem: „Nie przejmuj się, za pierwszym razem tak się zdarza…”.
Oczywiście, brakującą pietruszkę dodali do paczek. A ja staram się pogodzić ze swoim niespełnionym mistrzostwem w pakowaniu. Ale nie tracę nadziei na inny pierwszy raz.

 

Aktualności Organic Village